Położna towarzysząca przy porodach domowych.....

tak najbardziej lubię o sobie mówić i słyszeć jako o położnej. Od kiedy po raz pierwszy mogłam przyjąć dziecko na świat w warunkach domowych minęło już troszkę czasu. Chciałabym wybrać jeden, który był wyjątkowy i o nim napisać, aby przybliżyć co czuję ja, jako położna, kobieta, matka. Chciałabym zatem opowiedzieć o jednym z porodów, w którym miałam zaszczyt uczestniczyć, ale nie potrafię.
Każdy z porodów pamiętam dokładnie, trudności, które napotkałam, łzy szczęścia, radość i wielką satysfakcję, ale też drżenie rąk. Każda ciężarna zgłaszająca się do porodu domowego jest inna - coś ją determinuje, czegoś jest bardzo pewna, czegoś się bardzo boi. Moim zadaniem jest rozpoznać wszystkie składowe jej decyzji i sprawić, aby czuła się ze mną bezpiecznie. To sprawia, że ja również czuje się bezpiecznie. Emocje jakie towarzyszą mnie jako położnej, jadącej na wezwanie rodzącej są trudne do opisania. Sam okres wyczekiwania- bycia pod telefonem, podporządkuje moje życie danej rodzinie. Kiedy jadę samochodem do porodu to zawsze: przekraczam prędkość, słucham ulubionej muzyki i rozmawiam z Anna Wojtyla o postępowaniu (moją sparowaną położną i jednocześnie bliską przyjaciółką). Jej głos, rzeczowość zawsze mnie uspokaja. Kiedy przybywam na miejsce rozluźniam się bo widzę uśmiechnięte buzie. Oddaje się obserwacji, skupieniu i pomocy. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać Rodząca na Planecie Poród i jej obserwacja. Fizjologia narodzin jest po prostu fascynująca. Z każdego porodu pamiętamy TO COŚ.... 
Panią Magdę, która była skrzypaczką i cały pierwszy okres porodu grała na skrzypcach wraz z Mężem. Kornelię przepięknie śpiewająca między skurczami. Skupioną Paulę i jej żartującego Męża, który rozluźniał atmosferę.  Sandrę wyglądającą zjawiskowo w świetle świec i pozującą do zdjęć w przerwie między skurczowej. Beatę, która skrupulatnie pakowała swoją córkę przed odprawieniem jej do dziadków. Kingę chrupiącą warzywa w kuchni między skurczami i jej piękny poród na stojąco. Wiolę maszerującą po schodach w nadziei na intensywniejsze skurcze. Hanie i jej figlarnego psa.  I można tak wymieniać i wymieniać. Każdy szczegół składa się na cały obraz porodu naszymi oczami. Nigdy nie zapomni się tych emocji, uśmiechów, łez, żartów, wzruszenia, oczekiwania i troski.
Uważam, że każdy poród domowy jest pięknym wydarzeniem dla rodzącej i jej bliskich. Dla położnej nauką pokory, cierpliwości, wyciszeniem i nadzwyczajnym przeżyciem, które pozostawia malutki ślad w głębi pamięci, który będzie tam już na zawsze. 

UWAGA! Ta strona używa plików cookies. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich użycie. Więcej...